Gildia Cosel

Rzemieślnictwo średniowieczne

Archiwum dla reenacting

To już jest koniec / This is the end

Koniec projektu, oczywiście. Nie mogłabym zerwać całkowicie z rzemiosłem, bo życie stałoby się płaskie.

End of the project, of course. I could not break completely with the craft, because life would be colourless.

Zakończyłam pracę nad bardzo historycznymi wiązadłami. Dwadzieścia sztuk jest już gotowych do użytku. Zostały uplecione metodą „fingerloop” z ręcznie przędzonej wełny. Na końcówkach mają mosiężne skuwki przyszyte lnianą nicią do tasiemek.

I finished work on a historical laces. Twenty pieces of them is now ready for use. They have been braided by „fingerloop” method from hand-spun wool. At the ends they have a brass ferrules, sewn with linen thread to ribbons.

Oto jak się prezentują:

And how they look like:

Trudny projekt cz. 2 / The hard project part 2

Pomalutku powstają wiązadła. Dziś założyłam skuwki po jednej stronie sznurków. Praca ta zajęła mi całe deszczowe popołudnie, ponieważ nigdy nie musiałam zgniatać skuwek, by dopasować je do szerokości sznurków. Teraz mam do czynienia z tasiemkami, do których nie pasują okrągłe okucia. Muszę więc pomalutku, ostrożnie naciskać na mosiężną tulejkę, by ją ukształtować, ale nie zmiażdżyć.

Slowly arise a laces. Today I put the ferrule on one side of the fingerloop strings. This work took me an entire rainy afternoon, because I never had to squeeze ferrules to fit the width of strings. Now I have to deal with the ribbons, which do not fit to round ferrules. So I have to inch, carefully squeeze the brass sleeve to shape it, but do not crush.

skuwki01

A rezultat żmudnej pracy wygląda następująco:

The result of hard work as follows:

wiazadla08

Jeszcze została druga strona tasiemek do okucia. Same skuwki zostaną jeszcze lekko spolerowane i przyszyte do sznurków, by się nie zsuwały podczas używania. Ale to już jutro…

Still left the second side of the ribbon fittings. The ferrules will be easily rubbed off and sewn to the strings, so they would not sliding off during use. But that I leave for tomorrow…

Trudny projekt / The hard project

Zaczęłam dawno temu. Od odszukania dobrej wełny. Nie owcy, ale już gotowej do przerobu wełny. Potem, gdy miałam ją już w rękach, w każdej wolnej chwili (a było ich bardzo mało) przędłam. Uczyłam się prząść na kołowrotku, na mojej nieoswojonej Turkawce. Uprzędłam mnóstwo nici, które nie nadawały się do użycia w projekcie. W końcu jest! Ta właściwa. Cienka, wytrzymała, nie za bardzo skręcona.

I started a long time ago. Since I find good wool. No sheep, but wool ready for processing. Then, when I had it already in my hands, in every free moment (and there were very few free moments) I spun. I learned how to spun on a spinning wheel, on my untamed Turtledove. I had spun a lot of threads that are not suitable for use in the project. In the end it is! This correct one. Thin, durable, not too twisted.

przędza12

Piękna, prawie równa nić powolutku przekształcała się w ręcznie plecione na placach sznureczki. Uplecenie jednego zajmowało – bagatela – jedynie pół godziny. 35-38 cm w pół godziny… Ale udało się i powstały tasiemeczki, sznuróweczki z czystej wełny.

Beautiful, almost equal thread slowly transformed into fingeloop strings. Made one string took only – a trifle – just half an hour. 35-38 cm in half an hour … But I have made it, and there are ribbons, laces made from pure wool.

sznurki06sznurki07

Do pełni szczęścia potrzeba tylko zakuć ich końcówki i będą gotowe. Ręcznie wykonane od początku do końca, tylko z naturalnych (i historycznych) materiałów…

For complete project I need only clenching their ends and they will be ready. Hand made from beginning to end, only natural (and historic) materials

wiazadla07

Jeszcze chwila i wszystkie 20 wiązadeł będą gotowe.

Yet a little while and all 20 the ligaments will be ready.

W pracowni / In the workshop (7, 8 & 9 / 52)

Powoli i mozolnie długie sznurki zamieniają się w sznurowadła.

Slowly and laboriously long strings turn into a laces.

sznurki05

W kubeczku z zieloną kurką – obowiązkowa herbatka 😉 / In cup with green hen – obligatory tea 😉

Karton powoli się zapełnia, a to jeszcze nie koniec. Jeszcze trochę plecenia przede mną. Jeszcze tylko około 37 metrów.

A cardboard box slowly fills up, and the end is not yet. Just a little of weaving before me. Only about 37 meters.

I gdyby tak liczyć każdy sznurek z osobna lub każde sznurowadło, 52 projekty miałabym już zrobione dawno i to po kilkanaście razy. A tak policzę:

  • jako 7 projekt – 100 czerwonych sznurowadeł;
  • jako 8 projekt – 50 zielonych sznurowadeł;
  • jako 9 projekt – 50 granatowych sznurowadeł.
And If I’ll count each string individually, or any lace, 52 projects I would have already done a long time ago and it’s a dozen times. But I count:
  • as 7 project – 100 red laces;
  • as 8 project – 50 green laces;
  • as 9 project 50 navy blue laces.

Serduszka w pełnej krasie / Hearts in all its glory

Nareszcie udało mi się zakończyć prace nad krajką w serduszka, a i tak nie jest to jeszcze to, co mogłabym nazwać ideałem. Najbardziej nie podobają mi się brzegi krajki, gdzie dość mocno zatraca się wzór. Przy najbliższej sposobności, będę musiała wziąć to pod uwagę.
Całość po zdjęciu z krosna prezentuje się następująco:

Krajka w serduszka / Selvedge with heatrs

Obecnie zasiadłam nad prostszym wzorem, żeby go w przyszłości przerobić na zgrabne paski do spodni. Kilku osobom już podarowałam takie elementy galanterii i – jak do tej pory – nikt nie zgłaszał zastrzeżeń. Chyba nie ze strachu?

W wolnych chwilach uczę się fingeloopów, bo gdzieś po drodze stwierdziłam, że do niczego mi się to to nie przyda, skoro umiem spleść kilometry sznurków na lucecie. Teraz jednak, w obliczu planów prowadzenia warsztatów rękodzielniczych, zdecydowanie muszę się tej techniki nauczyć do tego stopnia, by wykonywać ją bez zastanowienia tak, jak pracuję na lucecie: nawet przysypiając potrafię pleść równy sznurek.

No i przepraszam, że od tak długiego czasu nic tu nie napisałam, ale zawirowania życiowe trochę mnie odciągnęły od blogowania w ogóle…
Postaram się to naprawić.

***

Finally I was able to finalize the selvedges in hearts, and even so it is not yet what I could called an ideal. Most I do not like the selvedge edges, which pretty much is lost pattern. At the earliest opportunity, I have to take this into consideration.
Whole, when it removed from the loom, is as follows:

Krajka w serduszka / Selvedge with heatrs

Currently I sat down on a simpler model to redo it in the future on the slim trouser belts. I gave a few people have such items and accessories – as yet – no one reported the claims. You’re not out of fear?

In my spare time I learn fingeloops, because somewhere along the way I realized that it is not useful to me, if I can weave km strings on my lucet. Now, however, in the face of plans to conduct craft workshops, I definitely need to learn this technique so much to do it without thinking as I work on lucet: even dozing can even weave cord.

Well, I’m sorry that for so long I did not write anything here, but the turmoil of life a little dragged me from blogging at all…
I will try to fix it.

Krajka… ale jaka!

Lubię wyzwania.
Im większe, tym ciekawiej dla mnie.
Co prawda mnóstwo nerwów mi to „zżera”, ale wolę to niż gnuśnienie i wciąż tę samą w kółko robotę.
Takim wyzwaniem jest dla mnie #krajka, nad którą aktualnie spędzam całe dnie i wieczory – póki światła, póty praca wre.
Co takiego niezwykłego w tej krajce? Jej rozmiar – ponad 10 cm szerokości, kiedy te, które dotychczas robiłam miały najdalej 3 cm.
Najgorszą czynnością jest sam początek – naciąganie osnowy, układanie tabliczek tak, żeby się nie rozjeżdżały i stały w miarę równym szeregu, co jednak nie jest im w smak. Przeżyłam już trzy rozsypki. I to takie, że nie było co naprawiać, tylko zaczynać wszystko od początku.
Trzydzieści sześć tabliczek i sto czterdzieści cztery nici okropnie ciężko upilnować. Ale się udało. W końcu.

Zobaczymy, jak będzie wyglądała utkana w całości. Bardzo pilnuję, żeby brzegi były równe, a #krajka miała równą szerokość. I nie jest to takie łatwe, jak się może wydawać.
Im bliżej tabliczek, tym krajka robi się szersza. Trzeba o tym cały czas pamiętać i sprawdzać, czy oko się nie myli, wciąż kontrować, kontrolować i mieć się na baczności. Mocno lub za słabo zaciągnięty wątek zaowocuje falistą, brzydką krawędzią. A komu się spodoba takie coś?

Grunwaldowy niewypał, a pod Żywcem turniej

Niestety, mimo najszczerszych chęci i wielu rozpaczliwych prób zmiany stanu rzeczy Grunwald w tym roku nie był miejscem, w którym się moglibyśmy pojawić.
Żałuję tego strasznie, bo zawsze miło się wspomina tydzień obozowania z dala od cywilizacji, jakby przeniesionym w zupełnie inną rzeczywistość.
Cóż, nie pierwszy Grunwald, który z racji istnienia Pecha i zrządzenia Losu, a także Siły Wyższej musieliśmy opuścić.

Za to od 23 do 25 lipca będziemy się bawić na turnieju w Węgierskiej Górce. Oczywiście wieczorem, bowiem za dnia czeka mnie praca (niekoniecznie ciężka) na straganie, który za pozwoleniem Organizatorów rozłożymy.
Zapraszam serdecznie do odwiedzenia tej malutkiej, ale malowniczej miejscowości w zbliżający się weekend.

Zaproszenie do Warszawy – 6 czerwca

Kolejny wyjazd przed nami. Tym razem – i jako rzemieślnicy, i jako najemnicy – zamierzamy odwiedzić warszawską dzielnicę Bródno.
Będzie tam organizowany XV (piętnasty) już Warszawski Turniej Rycerski.

Ma być mnóstwo atrakcji, zakończonych walną bitwą pomiędzy wojskami polskimi, wspieranymi przez husycką artylerię, a wojskami krzyżackimi. Coś, jak wprawka przed Inscenizacją Bitwy pod Grunwaldem.

Jeśli ktoś ma ochotę się wybrać na ów turniej, serdecznie (w imieniu organizatorów i gości) zapraszamy do bródnowskiego parku.
Jeżeli nie wiecie, jak się tam dostać, skierujcie się ku Domowi Kultury „Świt”, a stamtąd na pewno już Was pokierują.
Zamieszczona poniżej mapa też zapewne się przyda w poszukiwaniach, lecz myślę wystarczy dobrze nasłuchiwać i uważnie patrzeć, a z łatwością się trafi w miejsce, gdzie czas cofnął się o 600 lat.

Torba pielgrzymia sztuk… pierwsza

Przysiadłam i zrobiłam.
Zupełnie pierwszą, dziewiczą torbę pielgrzymią.

Oczywiście nie obyło się bez pomyłek, bo to by było niemożliwe. Otóż przy zszywaniu pomyliły mi się strony i dziwnie wyglądała klapa zamykająca torbę. Chwila prucia i ponowne przeszycie poprawiło wygląd zdecydowanie.

Starałam się bardzo, żeby wszystko było równiutko i porządnie, ale szycie po nocy, przy sztucznym świetle oczy szybko się męczą. Zwłaszcza moje ślepawce kaprawe, no i wyszło, jak wyszło. Pruć nie mam już siły.

Druga torba na pewno będzie lepsza.

I znów troszkę z rekonstrukcji – tym razem sakiewka z pełnego koła

Jak bardzo sakiewki są przydatne, każdy chyba wie. Można w nich przechowywać wszystko, co tylko się w nich zmieści: pieniądze, krzesiwo… może i coś ze współczesnego drobnego wyposażenia rycerstwa. Żeby zmieściło się w sakiewce jak najwięcej, musi być ona pojemna, ale nadal pozostać sakiewką. Zatem najlepszym rozwiązaniem jest sakiewka z pełnego koła: pojemna, a jednak niewielka i zgrabna.